Słowo żaka

Przyszedł ubogi żak z glinianym garnuszkiem do furty klasztoru i prosi o nieco strawy. Zakonnicy dali mu zupy, a jeden z bogatych panów, gość u ojców reformatów, dał chłopcu dukata, mówiąc:

-Ucz się! Jak będziesz biskupem w Krakowie, to mi za tego dukata wydzierżawisz majątek do gospodarowania… – i roześmiał się starosta Łętowski ze swego żartu.

-Dobrze – odpowiedział poważnie żak.

Przeszło trzydzieści sześć lat… Ów bogaty pan podczas wojen stracił majątek i przyjechał do Krakowa, ażeby znaleźć jakieś zajęcie godne herbowego… Zatrzymał się znów, choć skromniej, u gościnnych reformatów. Tam przychodzi do niego posłaniec z pałacu biskupiego i mówi:

-Ksiądz biskup prosi waćpana na obiad.

-Jak to, ksiądz biskup mnie zna? – pyta zdziwiony Łętowski.

A u progu swego pałacu wita gościa biskup Felicjan Konstanty Szaniawski i mówi:

-Dałeś mi waćpan kiedyś dukata, gdy byłem biednym żakiem, teraz ja wydzierżawiam ci dobra biskupie. Dotrzymuję danego słowa, ale pod pewnym warunkiem… – i zaprasza go do stołu.

Podczas uczty stała zaś na owym stole zakryta srebrna waza. Dopiero przy końcu ucztowania odkrył biskup tę wazę i wyjął z niej stary gliniany garnuszek.

-Oto dowód, iż dobrzy ludzie pomagali mnie, biednemu, w nauce, więc przez wdzięczność za tę pomoc przeznaczam wszystek dochód z mego majątku na szkoły, seminaria, na ubogich uczniów. A pana, panie Łętowski, czynię za to współodpowiedzialnym…

(Opowieść o fundatorze konwiktu Szaniawskich w Łukowie,ze zbioru „Polaków ród. Gawędy dziejowe Jadwigi z Sas Zubrzyckich Strokowej”, wyd. Kraków 1914-1916)