W lipcu 2016 r. mija 175. rocznica śmierci Karola Levittoux w kazamatach Warszawskiej Cytadeli. Kim był ten bohater, nie trzeba specjalnie nikomu przypominać, zwłaszcza w naszym mieście – gdzie spędził swoją młodość i gdzie zaczynał pracę konspiracyjną. To tutaj właśnie, w słynącym z wysokiego poziomu nauczania gimnazjum wojewódzkim, powstała największa w owym czasie organizacja patriotyczna na ziemiach polskich. Fala aresztowań, jaka przetoczyła się przez Łuków i Warszawę w latach 1839-1840, ujawniła ok. 200 osób zaangażowanych w działalność demokratyczno-niepodległościową – a nie byli to jeszcze wszyscy, gdyż części spiskowców udało się uniknąć zatrzymania.
Działalność konspiracyjna Karola Levittoux i oraz jego proces i makabryczna śmierć w Cytadeli są dość dobrze opracowane przez historyków (na uwagę zasługuje zwłaszcza artykuł A. Kołodziejczyka w periodyku „Niepodległość i Pamięć” Nr 12/1998). Wciąż nie do końca naświetlone są natomiast okoliczności jego życia prywatnego. Według oficjalnie przyjętej biografii, Karol Levittoux urodził się w roku 1820 „najprawdopodobniej” w Kumelsku w guberni kowieńskiej (Polski Słownik Biograficzny; Kołodziejczyk 1998), choć niektóre źródła utrzymują, że przyszedł na świat w Łukowie (Wielka Encyklopedia Powszechna PWN). Jego rodzicami byli Piotr Levittoux-Desnouettes, były żołnierz napoleoński, i polska szlachcianka Marianna z Życzyńskich. Historię ich znajomości rekonstruuje J. Gomulicki („Tajemnica doktora Levittoux”, w: „Stolica”):
„…Pod sam koniec 1812 roku, gdy niedobitki Wielkiej Armii cofały się poprzez ziemie należące do Księstwa Warszawskiego, jednego z młodych oficerów francuskich, ciężko rannego pod Berezyną, musiano pozostawić na Podlasiu w domu niejakich państwa Życzyńskich. Oficer, starannie pielęgnowany przez trzy urodziwe córki gospodarza, wyzdrowiał po kilku miesiącach. A gdy wyzdrowiał, pojął za żonę jedną ze swoich pielęgniarek i pozostał na zawsze w nowej, przybranej ojczyźnie…”
Według notatki zamieszczonej w PSB, Piotr Levittoux pracował początkowo jako guwerner w Kumelsku i administrator dóbr augustowskich. Stąd pochodzą przypuszczenia, iż Karol Levittoux urodził się w Kumelsku, choć brakuje aktu urodzenia, który by tę hipotezę potwierdził. Następnie rodzina Levittoux przeniosła się do Strzemieszyc Wielkich w powiecie olkuskim, gdzie w 1822 r. urodził się młodszy brat Karola – Henryk. „Wypada przyjąć hipotezę” – pisze Kołodziejczyk – „że Piotr Levittoux ‘peregrynował’ wraz z rodziną jako administrator majątków ziemskich po całym Królestwie Polskim”.
Ta „peregrynacja” doprowadziła go w drugiej połowie lat ’20 do wsi Leszczanka koło Trzebieszowa, której został „posesorem”. W 1828 r. przyszedł tam na świat jego syn Piotr Michał. Akt urodzenia Nr 217/1828, znajdujący się w księgach metrykalnych parafii Trzebieszów, głosi:
„Działo się we wsi Trzebieszowie dnia dziewiętnastego października tysiąc ośmset dwudziestego ósmego roku o godzinie dwunastej w południe. Stawił się Piotr Levittoux, possessor z wsi Leszczanki, lat czterdzieści pięć maiący, we wsi Leszczance zamieszkały, w obecności urodzonych Antoniego Wilczyńskiego z Wylan, lat pięćdziesiąt maiącego, i Jakoba Borkowskiego z wsi Zaolszynia, szlachcica cząstkowego, lat trzydzieści ośm maiącego, i okazał nam dziecię płci męskiej urodzone we wsi Leszczance dnia dwudziestego piątego września roku bieżącego w nocy o godzinie jedenastej z jego małżonki Maryanny z Życzyńskich, lat trzydzieści jeden maiącej. Dziecięciu temu na chrzcie świętym odbytym w dniu dzisiejszym nadane zostało imię Piotr Michał, a rodzicami jego chrzestnemi byli wyżej wspomniany Jakob Borkowski z Agnieszką Borkowską. Akt ten stawaiącemu i świadkom odczytany został, stawający oyciec i Jakob Borkowski wraz z nami urzędnikiem podpisaliśmy. – Xiądz Floryan Bieliński parafii trzebieszowskiej proboszcz, Piotr Levittoux, Jakob Borkowski”.
Pobyt w Leszczance nie trwał długo, gdyż w latach ’30 i ’40 XIX w. – a więc wtedy, gdy Karol uczęszczał do gimnazjum w Łukowie (ukończył je w roku 1838) i gdy rozgrywały się tragiczne wypadki w Cytadeli, rodzina Levittoux mieszkała w Sulejach pod Łukowem. Z tego okresu zachowały się trzy dokumenty metrykalne, znajdujące się w archiwach parafii łukowskiej:
Akt zgonu Nr 52/1834, Suleje: „Działo się w mieście Łukowie dnia dwudziestego szóstego lutego tysiąc ośmset trzydziestego czwartego roku o godzinie trzeciej po południu. Stawili się Woyciech Wołkowicz, lat czterdzieści mający, furman, i Łukasz Gołaski, szlachcic, lat czterdzieści liczący, obadwaj w Sulejach zamieszkali, i oświadczyli, że w dniu dwudziestym piątym bieżącego miesiąca o godzinie piątej w wieczór umarł w Sulejach Józef Franciszek Levitou, miesięcy cztery mający, syn Piotra i Maryanny małżonków Levitou. Po przekonaniu się naocznie o zeyściu Levittou, akt ten stawaiącym przeczytany, przez nas podpisany został. Stawający pisać nie umieją. – X. Górski”
Akt urodzenia Nr 141/1835, Suleje: „Działo się w mieście Łukowie dnia dwudziestego ósmego maia tysiąc ośmset trzydziestego piątego roku o godzinie drugiej po południu. Stawił się Piotr Levittoux, dzierżawca w Suleiach, lat pięćdziesiąt ieden maiący, w obecności Franciszka Kisielińskiego, rządcy dóbr Trzebieszowa, lat pięćdziesiąt cztery, i Jacka Wielgórskiego, dziedzica Nurzyny, lat czterdzieści liczących, i okazał nam dziecię płci męskiej, urodzone w Suleiach dnia dziewiątego bieżącego miesiąca o godzinie siódmej wieczór z niego i jego małżonki Maryanny z Życzyńskich, lat trzydzieści pięć maiącej. Dziecięciu temu na chrzcie świętym odbytym dnia dzisiejszego przez Xiędza Ludwika Pawlikowskiego, wikaryusza łukowskiego, nadane zostały imiona Feliks Tytus Aleksander, a rodzicami chrzestnemi byli wyżej wymieniony Franciszek Kisieliński i Joanna Wielgórska. Akt ten stawaiącemu i świadkom przeczytany, a gdy ci pisać nieumieją, przez nas podpisany został. – X. W. Pawiński proboszcz łukowski”.
Akt ślubu Nr 53/1848 Suleje: „Działo się w mieście Łukowie dnia dwudziestego dziewiątego lutego tysiąc ośmset czterdziestego ósmego roku o godzinie piątej po południu. Wiadomo czynimy, iż w przytomności świadka Michała Skomorowskiego, dziedzica wsi Ról, tamże zamieszkałego, lat trzydzieści ośm, i Karola Czarneckiego, inżyniera oddziału międzyrzeckiego, tamże zamieszkałego, lat czterdzieści dziewięć mających, na dniu dzisiejszym zawarte zostało religijne małżeństwo między Wielmożnym Aurelianem Brydzińskim młodzieńcem, urzędnikiem przy budowie drogi brzesko-kijowskiej, synem niegdy Wincentego i Maryanny z Zomerów małżonków Brydzińskich z Warszawy, urodzonym w Warszawie, w Międzyrzecu teraz zamieszkałym, lat dwadzieścia ośm mającym, – a Wielmożną Sabiną Levittoux panną, córką Piotra i Maryanny z Życzyńskich małżonków Levittoux żyjących, urodzoną w Skrzeszewie, w Sulejach przy rodzicach zamieszkałą, lat dziewiętnaście liczącą. Małżeństwo to poprzedziły trzy zapowiedzi w dniach trzydziestym stycznia, szóstym i trzynastym lutego w parafii łukowskiej, w parafii zaś międzyrzeckiej w dniach szóstym i trzynastym lutego roku bieżącego, od trzeciej zaś nastąpiła dyspensa od władzy diecezjalnej podlaskiej pod dniem dziewiątym lutego roku bieżącego jako też zezwolenie ustne przez ojca nowozaślubionej udzielone. Tamowanie małżeństwa nie zaszło. Nowi małżonkowie oświadczają, iż umowy przedślubnej nie zawierali. Błogosławił małżonków ksiądz Jan Chyczewski, wikariusz łukowski. Akt ten stawającym i świadkom przeczytany, przez nas wraz z niemi podpisany został. – X. Jan Roszkowski proboszcz, Aurelian Brydziński, Sabina Levittoux, Skomorowski, Karol Czarnecki”.
Z tego ostatniego dokumentu wynika, że w 1829 r. rodzina mieszkała przez krótki czas w Skrzeszewie. Gdziekolwiek się więc urodził, większość swojego krótkiego życia Karol Levittoux spędził na ziemi łukowskiej i może być z czystym sumieniem uważany za jej wielkiego syna. Z koincydencji dat można wnioskować, że rodzina Levittoux mogła sprowadzić się w pobliże Łukowa właśnie ze względu na tutejsze gimnazjum, gdzie naukę rozpoczęli dwaj bracia Levittoux – Karol i Henryk (w 1831 i 1833 r.). Można się domyślać, to również do Sulejów dotarła pod koniec lipca 1841 r. wieść o tragicznej śmierci Karola, który nie mogąc znieść dalszego bicia i maltretowania, wolał zginąć z własnej ręki, niż wydać śledczym nazwiska swoich przyjaciół. Świadkiem tego desperackiego czynu był jego współwięzień Siesicki, a zapisał ją R. Piotrowski w „Pamiętnikach z pobytu w Syberii” (1861):
„…Po jednej z takich krwawych kąpieli Levittoux przez swoje okienko więzienne oświadczył Siesickiemu, że dłużej żyć nie może, że mu jest niepodobna znieść dłużej podobnych męczarni, i prosił go, aby przynajmniej do godziny jedenastej w nocy nie spał. Na zapytanie Siesickiego dlaczego, Levittoux odpowiedział, iż coś ciekawego tego wieczora ma nastąpić w ich więzieniu, a o czym on wie z pewnością. Siesicki, chociaż nie przywiązywał żadnej wagi do tego oświadczenia Levittoux, będąc jednak cokolwiek niespokojnym, spać się nie położył, gdy nagle około dziesiątej w nocy ujrzał wielkie światło, a raczej łunę w stancji Levittoux. Szyldwach narobił krzyku, że więzienie się pali, ale nim znaleziono klucznika z kluczami, nim drzwi otworzono, przez które dym gęsty na korytarz wyszedł, Levittoux już nie żył, spalił się w łóżku, umyślnie je podpaliwszy. Siesicki, stojąc w okienku swego więzienia, patrzał na tę okropność i po chwili ujrzał, jak nieszczęsnego Levittoux spalonego ciągniono za nogi z więzienia i powleczono korytarzem, głową i plecami tłukąc po podłodze…”
Tak małą miejscowością jak Suleje, gdzie wszyscy wiedzieli wszystko o wszystkich, musiał dodatkowo wstrząsnąć sposób, w jaki władze carskie potraktowały rodziców zmarłego. Oto gdy Piotr Levittoux udał się do Cytadeli, kat jego syna książę Golicyn „zarzucił mu w słowach najbardziej gorzkich i napastliwych zbrodnię, która pozbawiła jego syna zasłużonej kary, i (…) polecił temu starcowi dla pocieszenia żony dać jej tyle kijów, ile ma lat” (!). Konsul francuski, który wcześniej interweniował u władz rosyjskich w sprawie Karola, a który teraz odnotował to zdarzenie w swoim raporcie do Paryża, przyznawał, że grubiaństwo carskiego urzędnika „po raz pierwszy wytrąciło mnie z uczucia najwyższej rezerwy, która zawsze jest podstawą mego postępowania, i otwarcie wyraziłem się na temat pułkownika z gwałtownością, z której, jak sądzę, nie muszę się usprawiedliwiać przed Waszą Ekscelencją” (za: Kołodziejczyk 1998).
Kolejny cios spadł na rodzinę Levittoux trzy lata później, gdy za granicę musiał uciekać ich drugi syn Henryk, również zamieszany w działalność polityczną. Do kraju mógł powrócić dopiero w 1858 r., kiedy to rozpoczął praktykę lekarską w Warszawie, bardzo szybko zyskując uznanie jako specjalista od chorób nerwowych (PSB). W tym samym roku jego siostra Sabina Brydzińska zakupiła wraz z mężem dobra Kępki „A” pod Ulanem, gdzie prawdopodobnie sprowadzili się też jej rodzice. „Dziedzicem z Kępek” nazywa Piotra Levittoux Helena Maliszewska w pracy „Ks. Stanisław Brzóska” (w: „Pamiętnik Lubelski”, 1930). W jego domu w Kępkach ukrywał się podobno ostatni naczelnik powstania styczniowego zimą 1863/1864 r., za co w marcu 1864 r. Piotr Levittoux wraz z 19-letnią córką Karoliną został aresztowany (K. Czubaszek, „Przemiany społeczno-religijne na terenie parafii Ulan…”, 2010). Nie wiem, jaki los spotkał ojca, ale jego córka po zwolnieniu z więzienia została objęta nadzorem policyjnym. Ślad specjalnego traktowania przez władze odcisnął się na jej akcie małżeństwa, sporządzonym w 1867 r. w Radzyniu Podlaskim, na które to małżeństwo zezwolenia udzielić musiał Rząd Gubernialny Siedlecki pismem nr 4408 z dn. 26.07.1867 r. (akt śl. Nr 36/1867 Radzyń Podl.). Jak widać, tragiczny los syna i brata nie złamał rodziny Levittoux i nie nauczył ich uległości wobec caratu.
Karol Levittoux stał się wzorem dla wielu kolejnych pokoleń Polaków, gnębionych w katowniach carskich, gestapowskich, enkawudowskich i ubeckich; ikoną niezłomności i lojalności wobec przyjaciół, których chronił aż za cenę własnej śmierci. Do dziś niepojętym jest, jak można było wytrwać na tlącym się łożu nie wydając z siebie ani jęku – i jak to możliwe, że w gmachu pełnym ludzi nikt nie zdołał wykryć pożaru, póki z więźnia nie zostały zwęglone szczątki. Dramatyczne, niebywałe nigdy wcześniej ani później okoliczności jego śmierci wstrząsnęły całym Królestwem Polskim, a za sprawą francuskiego konsula oraz polskiej emigracji stały się głośne także poza granicami kraju. O Levittoux pisali polscy poeci, na czele z najbardziej utalentowanym z nich, Norwidem. Obecnie popularność wciąż na nowo zyskuje poruszająca ballada P. Gintrowskiego „Karol Levittoux”:
„…Zwinięty w szmatę leży sztandar ciała
Szarpie go w strzępy ptaszysko dwugłowe
Krwią pokreślona pleców karta biała
Na niej napis „nie powiem, nie powiem…”